Znam dwa dobre sposoby na jesienno-zimową chandrę.
Pierwszy, to kąpiel ze szczeniaczkami zakończony wręczeniem bukietu z kociąt : D
Drugi, to CZEKOLADA.
Nie zawsze mamy do dyspozycji odpowiedni zwierzyniec, dlatego warto posiłkować się (i nie tylko) wersją awaryjną.
Myślę, że znalazłam dla Was odpowiedni adres, by nasycić się na wszystkie możliwe sposoby tym specjałem.
Właściwie to dwa adresy!
Zarówno w Poznaniu, jak i w Toruniu działa MUZEUM CZEKOLADY, w którym prowadzone są przeróżne warsztaty cukiernicze.
Ponieważ głód czekoladowy był nagły, postanowiliśmy odwiedzić oddział w moim rodzinnym Poznaniu.
Otwarte 7 dni w tygodniu atrakcja, pozwala poznać proces powstawania oraz warunki w jakich rosną i dojrzewają składniki tej magicznej substancji.
Etapy pozyskiwania kakao, oraz czekoladowy półprodukt – masło czekoladowe.
Ziarna kakaowca, które dostaliśmy podczas zwiedzania Muzeum, oraz proces powstawania czekolady.
Z palety warsztatowej wybraliśmy zajęcia z odlewania i ozdabiania tabliczek.
Motywem przewodnim były oczywiście – poznańskie koziołki.
W tym miejscu powinnam pochwalić się moim dziełem.
Niestety nie miało szans wygrać z brakiem witaminy „cz”, którą uzupełnić w pełni można tylko pochłaniając cała tabliczkę na raz.
Ale, dzięki szybkiej i brawurowej akcji mojego towarzysza, udało się uratować jego wyrób.
A teraz ciekawostka!
Czy wiedzieliście, że od 2017 roku mamy nową odmianę czekolady?
Czekolada rubinowa (Ruby chocolate) powstaje dzięki opatentowanemu procesowi, który nie dopuszcza do ciemnienia ziaren czerwonego kakaowca podczas obróbki.
Źródło: guide.michelin.com
Chcecie wiedzieć więcej?
Zapytajcie swojego przewodnika w jednym z MUZEÓW CZEKOLADY.
Odkryj inne inspirujące miejsca:
DOŁĄCZ DO NASZEJ GRATKOWEJ SPOŁECZNOŚCI NA: